Spis bohaterów, rodów, Rodzin i innych takich drobnostek już w drodze. Z czasem u mnie krucho, ale przy odrobinie cierpliwości z waszej strony i chęci z mojej, przed końcem roku powinno się już pojawić cuś nie cuś ;)

sobota, 21 grudnia 2013

ROZDZIAŁ VII

ROZDZIAŁ VII

Szubienice uginały się od ciężaru trupów, a w powietrzu unosiły się dławiące zapachy zgnilizny i nadpalonego mięsa. Na samych drzewach rosnących pod wysokimi murami Bearc Balla, Sarge dostrzegł ich co najmniej parę setek; większość zdradzała oznaki rozkładu, w mniejszym, lub większym stopniu, co nie zmieniało faktu, że woń, jaką roztaczały dokoła gnijące ciała, nie należała to zbyt kuszących. Pod wielkim łukiem bramy warowni dało się dostrzec kilkunastu faernów, a jeśli ktoś miał pecha, płat skóry, lub nawet fragment ciała mógł na niego spaść, gdy wjeżdżał do zamku.
Powiewająca jeszcze całkiem niedawno nad murami chorągiew z czerwonym rekinem leżała teraz w rynsztoku, deptana przez znaczną ilość żołnierzy Imperium. Zamiast niej, na wietrze łopotała dumnie czarna wystrzępiona flaga z czerwoną kocią głową – chorągiew Kiry. Choć zamek został doszczętnie ograbiony ze wszystkich bogactw i dóbr, wciąż prezentował się o wiele dumniej, niż niejeden pałac postawiony w przeszłości przez licznych zharów. Wysokie wieże zwieńczone kopulastymi dachami górowały nad wszystkimi i wszystkim, jakby otaczały swą opieką całą okolicę i chciały rzec: „My tu czuwamy”. Mury również zdumiewały swoimi rozmiarami, nawet po wielokrotnym słuchaniu opowieści o masywności tej budowli, powalały go swoim majestatem, by dostrzec ich szczyt, suanin musiał zadzierać głowę. Zbudowane z wielkich marmurowych bloków, tworzących jedną spójną całość, jakby ktoś przeniósł tutaj jedną gór, a potem zaczął w niej rzeźbić, ostatecznie uzyskując obraz potężnego zamczyska, wyrastającego z ziemi pośród leśnej gęstwiny. Sama warownia składała się z dwóch kręgów – zewnętrznego, w którym stacjonowali żołnierze, i wewnętrznego, w którym urządzili swą siedzibę dowódcy. Jakiś czas temu, w kręgu zewnętrznym stało wiele budynków, lecz teraz pozostały tam jedynie kuźnia i ruiny stajni. Z wewnętrznego ponoć zostało nieco więcej, jeśli wierzyć posłańcowi Kiry.
W noc, gdy zostali zaskoczeni przez niedobitki obrońców Bearc Balla, okazało się, że faernów ścigał dwa razy liczebniejszy oddział kawalerii, który dogonił zbiegów w tym samym momencie, w którym dostrzegł ich człowiek Sarge’a.
Jechali zwartą kolumną, na której przedzie znalazł się suanin z Czarnej Gwardii, jako iż był najwyższy rangą, więc to mu się z definicji należało. Gdy przejeżdżali przez zewnętrzny dziedziniec, z lewej strony doszedł ich dziki wrzask, wydawany przez kilku faernów służących za cele dwójce łuczników, biorących udział w jakichś zawodach. Jeńców przywiązano grubymi sznurami do solidnych drewnianych pali wbitych w ziemię. Sądząc z ilości strzał wbitych we właśnie dogorywającego, konkury trwały już od dłuższego czasu. Szczerze powiedziawszy, Sarge sam chętnie wziąłby w nich udział, ale spotkanie z siostrą odwlekało się już wystarczająco długo, a ona, podobnie do niego, słynęła ze swego temperamentu. Niektórzy twierdzili, że bliźniaki po prostu tak mają, ale to było co najwyżej czcze gadanie. Ciekawiło go, co powiedzieliby, gdyby wiedzieli, że Sarge ma jeszcze brata, też identycznego.
Brama kręgu wewnętrznego była znacznie mniejsza i solidniejsza od głównej, co było logicznym wyjściem, bowiem środek miasta, lub zamku był jego najsilniejszym i jednocześnie najsłabszym punktem, w zależności od sytuacji. Jeśli atakujący się doń przebili, to, jak mawiał stary stryjek suanina, obrońcy nieźle utaplaliby się w gównie i własnej krwi. Dlaczego w gównie – tego nie wiedział. Donżon wciąż stał nienaruszony, przynajmniej w większości, bo wrota do wielkiej sali były wybite, pewnie taranem. Sarge znał charakter Kiry wystarczająco dobrze, by radować się widokiem wciąż stojących murów budowli i względnie kompletnego umeblowania.
Zeskoczył z konia i oddał wodze jednemu ze swoich ludzi, a Qers wraz z kilkoma innymi żołnierzami poszedł w ślady dowódcy. Straż przy wejściu do stołpu pełniło dwóch chłopaczków, zajętych ożywioną dyskusją, którzy wyprężyli się jak struny, na widok członków Czarnej Gwardii, cieszącej się lepszą, lub gorszą reputacją, w zależności od tego, jak interpretowało się opowieści gawędziarzy.
- Chcę wejść do środka i porozmawiać z waszym dowódcą – oznajmił ochrypłym głosem, po czym przestąpił próg pomieszczenia zostawiając strażników za sobą, z jego podkomendni podążyli za nim.
Sala była urządzona dość surowo. Albo ludzie Kiry już zabrali stąd wszystko, co miało jakąkolwiek wartość, a nie było niezbędne. Wiele rzeczy najwyraźniej okazało się zbędnych.
Łukowate sklepienie podtrzymywane było przez grube kolumny ozdobione licznymi płaskorzeźbami, a pomiędzy nimi postawiono wiele długich ław i stołów, za którymi nawet teraz zasiadali suanie. Na samym końcu znajdował się tron, umieszczony na podwyższeniu; zrobiony z dobrego kamienia, niegdyś ozdobiony kamieniami szlachetnymi i złotem, choć teraz w ich miejscu pozostały jedynie dziury. Po jego bokach ulokowano dwa wielkie paleniska, stąd sadza na suficie ponad lordowskim siedziskiem.
Swoją drogą, tron musiał spodobać się Kirze, skoro w środku dnia na nim siedziała, podczas rozmowy ze swoimi dowódcami.
- A z jakiego powodu mielibyśmy się stąd ruszać? – zapytała, podrzucając w dłoni zdobiony złotem i rubinami sztylet.
- Wojsko się rozleniwia, pani – odparł wysoki suanin o głowie charta, ciemnobrązowym futrze i aparycji godnej byka. – Za niedługo sami zaczną się zabijać, byleby tylko poczuć smak krwi – dodał.
- Niedługo zatęsknią za solidnymi murami tej twierdzy, kiedy już zetrą się z ciężką kawalerią zachodnich lordów – odparła niewzruszona. – Nie pouczaj mnie w kwestii dowodzenia moimi własnymi ludźmi, Jerh.
- Tak jest, pani – mruknął, odwrócił się i odmaszerował wraz z pozostałymi dowódcami, zaciskając szczęki tak mocno, że Sarge mógłby przysiąc, iż usłyszał pękające zęby.
- Przyjemniaczek – skwitował, gdy ludzie Kiry zniknęli z pola widzenia.
Natychmiast skierowała głowę w kierunku brata, wstała i uderzyła go otwartą dłonią w twarz.
- Zasłużyłem – przyznał, a Kira spoliczkowała go po raz drugi. – A to za co? – obruszył się.
- Za coś na pewno – odpowiedziała lekko. Choć Sarge szczycił się ponadprzeciętnym wzrostem, to na siostrę musiał patrzyć, jak na równego sobie, a nie, jak zdecydowanie bardziej wolał, z góry. No, ale nie można mieć wszystkiego.
- Jak tam się sprawy mają? – zapytał na pozór niewinnie.
- Można spokojnie powiedzieć, że źle – stwierdziło ciężko i opadła z powrotem na tron. – Widziałeś tych przyjemniaczków? – Skinął głową, jako iż kłamać nie lubił, a przynajmniej nie siostrze. – Mam szczerą ochotę wbić łeb któregoś z tych imbecyli na pal, żeby trochę oszpeciła okolicę. Jak myślisz?
- Słaby pomysł – stwierdził. – Musiałabyś potem wbić kolejne, albo znalazłaby się tam twoja. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Siostrzyczko, wiem, że lubisz przemoc, ale może powinnaś postąpić według własnej rady. – Spojrzała na niego pytająco. – Czekaj i pozwól faernom na atak. Rozbiją się o mury, a nasz drogi zhar zrozumie, że może na tobie polegać. I przy okazji przestanie mu się wydawać, że do reszty oszalałem.
- Czemu miałby cię brać za szaleńca? – zdziwiła się.
- A kto mu niby zaproponował zrobienie z ciebie jednego z głównych dowódców, co? – Ponownie się uśmiechnął. – Chociaż teraz zaczynam rozumieć, dlaczego miał takie opory.
Kira mruknęła coś pod nosem, po czym zwróciła się do brata.
- Komnaty dla ciebie i twoich ludzi znajdują się na najwyższych poziomach.
- Dziękuję za ten zbytek łaski, siostrzyczko – powiedział przymilnym głosem i odwrócił się na pięcie w stronę wyjścia. Skinął na swoich ludzi, a ani również skierowali się ku dziedzińcowi.
- Wiesz co? – zaczął Qers, gdy już wyszli na zewnątrz. – Na początku nie wierzyłem ci, gdy powiedziałeś, że ona wygląda tak jak ty, tyle, że ma cycki. – Parsknął śmiechem, a Sarge do niego dołączył.
- Mówiłem ci kiedyś, że ja nie kłamię, prawda?

Nie znosił ubierać się w oficjalne stroje, chyba, że zbroja, lub płaszcz z kapturem takowymi były. Chociaż, już lepiej, żeby był to kaftan, niż jakaś szata, które musieli nosić akolici Akademii. Uczta była dość skromna, lecz można to było wytłumaczyć dużą ilością jej uczestników. Jedyną rzeczą, której nikt sobie nie szczędził, były trunki. Większość potraw była doprawiona winem, lub ale. Nie przez kucharzy, a samych ucztujących. Kraby, będące swoją drogą najwykwintniejszym z dań na stole, wyciągnięte z beczki leżącej w najgłębszej i najzimniejszej piwnicy zamku zyskały fioletowawą barwę, cienka zupa z porów miała kwaśnawy posmak(chociaż to niekoniecznie był efekt działania wina), kurczaki doszczętnie przemokły, ziemniaki także, sos z grzybów również posiadał pewną domieszkę, a pieczeń z dzika roztaczała woń dobrze wypieczonego mięsa i dojrzałego wińska. Krótko mówiąc, nie trzeba było pić, żeby się upić.
Jerh i jego poplecznicy otrzymali iście honorowe miejsca przy wyjściu, by Kira któregoś z nich nie zabiła będąc pod zgubnym wpływem napoju, który systematycznie się upijała podczas większości uczt; lecz teraz nawet nie tknęła kielicha.
Kilku porządnie zrobionych suan rozpoczęło śpiewanie, jeśli słuch Sarge’a nie mylił, z ich gardzieli wydobywały się pierwsze wersy Wzburzonego Morza.

Pewien dzielny marynarz,
Wyruszył na morze, by łupieżcy żywot wieść.
Imię przybrał – Piękny Jon,
Lecz rozpętał się potworny sztorm!

Wzburzone morze
Łajbą  miotało,
Kadłub rozłupało,
Załogę zabrało,
A Jona opętało!

Lecz Piękny Jon nie zrażał się,
Wciąż łupić statki innych chciał!
A morze wzburzone chciało,
By mu się to udało!

Wzburzone morze,
Łajbą miotało,
Maszty zgruchotało,
Jedzenie zabrało,
A Jona opętało!

Piękny Jon jednak wciąż próbował,
Złupić jakiś statek!
I oto zobaczył łajbę piękną, niby dziewczę,
Złapał za swej włócznie drzewce!

Wzburzone morze,
Łajbą miotało,
Ludzi złamało,
Skarby wielkie zabrało,
A Jona opętało!

Jon z załogą swą, abordaż zaczął więc,
Lecz na pokładzie spotkał dziewczę cud!
I wtedy Piękny Jon nie chciał już łupić,
Chciał ów dziewczęciu wielki zamek kupić!

Wzburzone morze,
Łajbą miotało,
Dziewczę w gniewie odebrało,
Skarby wszelkie zabrało,
Załogę porwało,
I głowę Jona rozłupało.

No cóż, to była jedna z tych pieśni, które znali naprawdę wszyscy, więc trudno się dziwić, że została zaśpiewana jako pierwsza.
Widząc, że Kira jest jakaś dziwnie ponura, zapytał:
- Czyżby coś się stało, siostrzyczko?
- Nie, ale martwię się Jerhem. – Sarge uniósł pytająco brew. – Myślałam…
- O, to nowość – zauważył z przekąsem.
- … o tym co mówiłeś dziś rano. Że musiałabym się pozbyć ich wszystkich.
- Na litość, Kira, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że poważnie rozważasz taki pomysł? – zapytał na pozór żartobliwie, ale pytał jak najbardziej poważnie.
- Nie, nie – odpowiedziała, kręcąc głową. – Chodzi mi o to, że mam wrażenie… Wydaje mi się…
- Co ci się wydaje, kochana siostrzyczko?
- Że Jerh coś zrobi. Coś, co niekoniecznie będzie dla nas korzystne.
- Głównie dla ciebie – sprostował. – Wiesz może, czym jeszcze się różnimy, poza tą wspaniałą i okazałą naroślą na twojej klatce piersiowej? – Tym razem to ona uniosła brew w pytajnym geście. – Ja mam lojalność moich ludzi. Czy możesz to samo powiedzieć o sobie?
- Ty masz niecałą setkę ludzi… - zaczęła.
- Przy sobie – przypomniał. – U Stavrosa mam jakieś dwa tysiące, a u Rothera jeszcze dziesięć. – Zrobił pauzę i przypomniał sobie o jeszcze jednym. – Ach, no i nie zapominajmy o kolejnych pięciu tysiącach w pałacu zhara.
- To daje jakieś siedemnaście tysięcy – zauważyła. – A ja mam około stu.
- Jednak jest w tym jedna, spora różnica, droga siostrzyczko.
- Jaka?
- Jeśli ja wskoczę w ogień, moje siedemnaście tysięcy wskoczy w ogień za mną, z pieśnią chwalącą me imię na ustach. Jeśli ty wskoczysz w ogień, okrzykną cię demonem i doleją oliwy, byś szybciej spłonęła.
- Skąd możesz to wiedzieć? – spytała nieco zbita z tropu.
- To są mężczyźni. – Wskazał ruchem dłoni zgromadzonych. – Wszyscy, co do jednego. Dla mężczyzny upokorzeniem jest, by dowodziła nim kobieta. Jeśli choć jeden raz powinie ci się noga, to gwarantuję, że nawet pomimo moich wpływów, nawet pomimo przychylności zhara, nawet pomimo rzekomych stu tysięcy suan stojących za tobą murem, skończysz jako trup, i to szybciej, niż byś tego chciała.



4 komentarze:

  1. Komentarz mógłby być wcześniej, gdyby nie ten durny laptop -.-
    Moje dzisiejsze wywody będą krótkie, albowiem jestem wkurzona na wyżej opisywanego -.-
    Ale to krótkie O.O Aż szukam paczał pod biurkiem. xD
    Chodzi ci o te trupy na początku? A idź... xP
    Nie, wydaje ci się. xP
    U, skoro pojojczałam, to teraz mogę się wypowiedzieć bardziej na temat fabuły...
    "lub nawet fragment ciała mógł na niego spaść, gdy wjeżdżał do zamku." - padłam. xD (postaram się ograniczać brzydkie słówka xD)
    Nie ma to jak spoliczkować dwa razy. :D
    "- Można spokojnie powiedzieć, że źle – stwierdziłO ciężko i opadła z powrotem na tron." - od kiedy płeć żeńska jest nijaka? xDD (wiem, że to masło maślane xP)
    Łby imbecylów na palach. xDDD Hahaha. xDD
    Takie to już rodzeństwa są - identyczne, poza tym, że siostra ma cycki, a brat dopiero później, jak przytyje, bo mu się nie będzie chciało dupy ruszyć. :P
    Przed "lub" stawia się przecinek? O.o (nie mów, żebym sprawdzała w google, bo przez zajebisty laptop mamusi nowa karta będzie mi się otwierać ponad pięć minut -.-) Jeżeli się nie stawia, to masz błąd interpunkcyjny. xD Wiem, że się czepiam, ale tobie się to nie zdarza, więc musiałam. xD
    No ale to jest generalnie bez sensu (ale na pewno coś źle przeczytałam xD) - skoro nie trzeba było pić, aby się upić, to co z tego, że Kira nie tknęła kielicha? Wystarczyło, że się napcha ziemniaków (na przykład). xDD Ale zapewne źle rozumuję, toteż spoko. xD
    Fajna piosenka. xDD Naprawdę. xD
    "Myślałam…
    - O, to nowość – zauważyłem z przekąsem." - ehhhh :P
    Hahahaha, biedna Kira. :D Na pewno prędzej czy później będzie trupem. :D Och, bracia zawsze umieją pocieszyć. :D
    No ale w sumie to prawda. Mężczyźni nienawidzą, gdy kobieta się rządzi... Ale oni to mogą, nie? xDD Wkur*********** to jest. xD
    Nie mam siły na dłuższy koment, a poza tym jestem tak wkurzona na tego neta... ;_; pewnie odłączą mnie od świata do 01.01 ;___; To jest tak smutne. :<
    Dobra, koniec. xD
    Zdrowia,
    Ala ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i zmień może strefę czasową? xD
      *łach, ale ta czcionka wali po paczałach O.O Znowu mi wypadły xD*

      Usuń
  2. Ekhm, nie chce mi się logować, ale to ja, znaczy RR xd

    Mo więc rozdział sympatyczny, bardzo. Piosenka jest spoko :D
    Czyli Sarge ma jeszcze brata.. uroczo. Czarnego, czy białego?
    Nic więcej nie wykrzeszę póki co. Wybacz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuu, medżik xd

      No ba, braciak czarny xdddd Familia Freyów xddd
      Wybaczam xD

      Usuń