ROZDZIAŁ VII
Szubienice
uginały się od ciężaru trupów, a w powietrzu unosiły się dławiące zapachy
zgnilizny i nadpalonego mięsa. Na samych drzewach rosnących pod wysokimi murami
Bearc Balla, Sarge dostrzegł ich co najmniej parę setek; większość zdradzała
oznaki rozkładu, w mniejszym, lub większym stopniu, co nie zmieniało faktu, że
woń, jaką roztaczały dokoła gnijące ciała, nie należała to zbyt kuszących. Pod
wielkim łukiem bramy warowni dało się dostrzec kilkunastu faernów, a jeśli ktoś miał pecha, płat skóry, lub nawet fragment
ciała mógł na niego spaść, gdy wjeżdżał do zamku.
Powiewająca
jeszcze całkiem niedawno nad murami chorągiew z czerwonym rekinem leżała teraz
w rynsztoku, deptana przez znaczną ilość żołnierzy Imperium. Zamiast niej, na
wietrze łopotała dumnie czarna wystrzępiona flaga z czerwoną kocią głową –
chorągiew Kiry. Choć zamek został doszczętnie ograbiony ze wszystkich bogactw i
dóbr, wciąż prezentował się o wiele dumniej, niż niejeden pałac postawiony w
przeszłości przez licznych zharów.
Wysokie wieże zwieńczone kopulastymi dachami górowały nad wszystkimi i
wszystkim, jakby otaczały swą opieką całą okolicę i chciały rzec: „My tu
czuwamy”. Mury również zdumiewały swoimi rozmiarami, nawet po wielokrotnym
słuchaniu opowieści o masywności tej budowli, powalały go swoim majestatem, by
dostrzec ich szczyt, suanin musiał zadzierać głowę. Zbudowane z wielkich
marmurowych bloków, tworzących jedną spójną całość, jakby ktoś przeniósł tutaj
jedną gór, a potem zaczął w niej rzeźbić, ostatecznie uzyskując obraz potężnego
zamczyska, wyrastającego z ziemi pośród leśnej gęstwiny. Sama warownia składała
się z dwóch kręgów – zewnętrznego, w którym stacjonowali żołnierze, i
wewnętrznego, w którym urządzili swą siedzibę dowódcy. Jakiś czas temu, w kręgu
zewnętrznym stało wiele budynków, lecz teraz pozostały tam jedynie kuźnia i
ruiny stajni. Z wewnętrznego ponoć zostało nieco więcej, jeśli wierzyć
posłańcowi Kiry.
W
noc, gdy zostali zaskoczeni przez niedobitki obrońców Bearc Balla, okazało się,
że faernów ścigał dwa razy
liczebniejszy oddział kawalerii, który dogonił zbiegów w tym samym momencie, w
którym dostrzegł ich człowiek Sarge’a.
Jechali
zwartą kolumną, na której przedzie znalazł się suanin z Czarnej Gwardii, jako
iż był najwyższy rangą, więc to mu się z definicji należało. Gdy przejeżdżali
przez zewnętrzny dziedziniec, z lewej strony doszedł ich dziki wrzask, wydawany
przez kilku faernów służących za cele
dwójce łuczników, biorących udział w jakichś zawodach. Jeńców przywiązano
grubymi sznurami do solidnych drewnianych pali wbitych w ziemię. Sądząc z
ilości strzał wbitych we właśnie dogorywającego, konkury trwały już od
dłuższego czasu. Szczerze powiedziawszy, Sarge sam chętnie wziąłby w nich
udział, ale spotkanie z siostrą odwlekało się już wystarczająco długo, a ona,
podobnie do niego, słynęła ze swego temperamentu. Niektórzy twierdzili, że
bliźniaki po prostu tak mają, ale to było co najwyżej czcze gadanie. Ciekawiło
go, co powiedzieliby, gdyby wiedzieli, że Sarge ma jeszcze brata, też
identycznego.
Brama
kręgu wewnętrznego była znacznie mniejsza i solidniejsza od głównej, co było
logicznym wyjściem, bowiem środek miasta, lub zamku był jego najsilniejszym i
jednocześnie najsłabszym punktem, w zależności od sytuacji. Jeśli atakujący się
doń przebili, to, jak mawiał stary stryjek suanina, obrońcy nieźle utaplaliby
się w gównie i własnej krwi. Dlaczego w gównie – tego nie wiedział. Donżon
wciąż stał nienaruszony, przynajmniej w większości, bo wrota do wielkiej sali
były wybite, pewnie taranem. Sarge znał charakter Kiry wystarczająco dobrze, by
radować się widokiem wciąż stojących murów budowli i względnie kompletnego
umeblowania.
Zeskoczył
z konia i oddał wodze jednemu ze swoich ludzi, a Qers wraz z kilkoma innymi
żołnierzami poszedł w ślady dowódcy. Straż przy wejściu do stołpu pełniło dwóch
chłopaczków, zajętych ożywioną dyskusją, którzy wyprężyli się jak struny, na
widok członków Czarnej Gwardii, cieszącej się lepszą, lub gorszą reputacją, w
zależności od tego, jak interpretowało się opowieści gawędziarzy.
-
Chcę wejść do środka i porozmawiać z waszym dowódcą – oznajmił ochrypłym
głosem, po czym przestąpił próg pomieszczenia zostawiając strażników za sobą, z
jego podkomendni podążyli za nim.
Sala
była urządzona dość surowo. Albo ludzie Kiry już zabrali stąd wszystko, co
miało jakąkolwiek wartość, a nie było niezbędne. Wiele rzeczy najwyraźniej
okazało się zbędnych.
Łukowate
sklepienie podtrzymywane było przez grube kolumny ozdobione licznymi
płaskorzeźbami, a pomiędzy nimi postawiono wiele długich ław i stołów, za którymi
nawet teraz zasiadali suanie. Na samym końcu znajdował się tron, umieszczony na
podwyższeniu; zrobiony z dobrego kamienia, niegdyś ozdobiony kamieniami
szlachetnymi i złotem, choć teraz w ich miejscu pozostały jedynie dziury. Po
jego bokach ulokowano dwa wielkie paleniska, stąd sadza na suficie ponad
lordowskim siedziskiem.
Swoją
drogą, tron musiał spodobać się Kirze, skoro w środku dnia na nim siedziała,
podczas rozmowy ze swoimi dowódcami.
-
A z jakiego powodu mielibyśmy się stąd ruszać? – zapytała, podrzucając w dłoni
zdobiony złotem i rubinami sztylet.
-
Wojsko się rozleniwia, pani – odparł wysoki suanin o głowie charta,
ciemnobrązowym futrze i aparycji godnej byka. – Za niedługo sami zaczną się
zabijać, byleby tylko poczuć smak krwi – dodał.
-
Niedługo zatęsknią za solidnymi murami tej twierdzy, kiedy już zetrą się z
ciężką kawalerią zachodnich lordów – odparła niewzruszona. – Nie pouczaj mnie w
kwestii dowodzenia moimi własnymi ludźmi, Jerh.
-
Tak jest, pani – mruknął, odwrócił się i odmaszerował wraz z pozostałymi
dowódcami, zaciskając szczęki tak mocno, że Sarge mógłby przysiąc, iż usłyszał
pękające zęby.
-
Przyjemniaczek – skwitował, gdy ludzie Kiry zniknęli z pola widzenia.
Natychmiast
skierowała głowę w kierunku brata, wstała i uderzyła go otwartą dłonią w twarz.
-
Zasłużyłem – przyznał, a Kira spoliczkowała go po raz drugi. – A to za co? –
obruszył się.
-
Za coś na pewno – odpowiedziała lekko. Choć Sarge szczycił się ponadprzeciętnym
wzrostem, to na siostrę musiał patrzyć, jak na równego sobie, a nie, jak
zdecydowanie bardziej wolał, z góry. No, ale nie można mieć wszystkiego.
-
Jak tam się sprawy mają? – zapytał na pozór niewinnie.
-
Można spokojnie powiedzieć, że źle – stwierdziło ciężko i opadła z powrotem na
tron. – Widziałeś tych przyjemniaczków? – Skinął głową, jako iż kłamać nie
lubił, a przynajmniej nie siostrze. – Mam szczerą ochotę wbić łeb któregoś z
tych imbecyli na pal, żeby trochę oszpeciła okolicę. Jak myślisz?
-
Słaby pomysł – stwierdził. – Musiałabyś potem wbić kolejne, albo znalazłaby się
tam twoja. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Siostrzyczko, wiem, że lubisz
przemoc, ale może powinnaś postąpić według własnej rady. – Spojrzała na niego
pytająco. – Czekaj i pozwól faernom na
atak. Rozbiją się o mury, a nasz drogi zhar zrozumie, że może na tobie polegać.
I przy okazji przestanie mu się wydawać, że do reszty oszalałem.
-
Czemu miałby cię brać za szaleńca? – zdziwiła się.
-
A kto mu niby zaproponował zrobienie z ciebie jednego z głównych dowódców, co?
– Ponownie się uśmiechnął. – Chociaż teraz zaczynam rozumieć, dlaczego miał
takie opory.
Kira
mruknęła coś pod nosem, po czym zwróciła się do brata.
-
Komnaty dla ciebie i twoich ludzi znajdują się na najwyższych poziomach.
-
Dziękuję za ten zbytek łaski, siostrzyczko – powiedział przymilnym głosem i
odwrócił się na pięcie w stronę wyjścia. Skinął na swoich ludzi, a ani również
skierowali się ku dziedzińcowi.
-
Wiesz co? – zaczął Qers, gdy już wyszli na zewnątrz. – Na początku nie
wierzyłem ci, gdy powiedziałeś, że ona wygląda tak jak ty, tyle, że ma cycki. –
Parsknął śmiechem, a Sarge do niego dołączył.
-
Mówiłem ci kiedyś, że ja nie kłamię, prawda?
Nie znosił ubierać się w oficjalne stroje, chyba, że zbroja,
lub płaszcz z kapturem takowymi były. Chociaż, już lepiej, żeby był to kaftan,
niż jakaś szata, które musieli nosić akolici Akademii. Uczta była dość skromna,
lecz można to było wytłumaczyć dużą ilością jej uczestników. Jedyną rzeczą,
której nikt sobie nie szczędził, były trunki. Większość potraw była doprawiona
winem, lub ale. Nie przez kucharzy, a
samych ucztujących. Kraby, będące swoją drogą najwykwintniejszym z dań na
stole, wyciągnięte z beczki leżącej w najgłębszej i najzimniejszej piwnicy
zamku zyskały fioletowawą barwę, cienka zupa z porów miała kwaśnawy
posmak(chociaż to niekoniecznie był efekt działania wina), kurczaki doszczętnie
przemokły, ziemniaki także, sos z grzybów również posiadał pewną domieszkę, a
pieczeń z dzika roztaczała woń dobrze wypieczonego mięsa i dojrzałego wińska.
Krótko mówiąc, nie trzeba było pić, żeby się upić.
Jerh i jego poplecznicy otrzymali iście honorowe miejsca przy
wyjściu, by Kira któregoś z nich nie zabiła będąc pod zgubnym wpływem napoju,
który systematycznie się upijała podczas większości uczt; lecz teraz nawet nie
tknęła kielicha.
Kilku porządnie zrobionych suan rozpoczęło śpiewanie, jeśli
słuch Sarge’a nie mylił, z ich gardzieli wydobywały się pierwsze wersy Wzburzonego Morza.
Pewien
dzielny marynarz,
Wyruszył
na morze, by łupieżcy żywot wieść.
Imię
przybrał – Piękny Jon,
Lecz
rozpętał się potworny sztorm!
Wzburzone
morze
Łajbą miotało,
Kadłub
rozłupało,
Załogę
zabrało,
A
Jona opętało!
Lecz
Piękny Jon nie zrażał się,
Wciąż
łupić statki innych chciał!
A
morze wzburzone chciało,
By
mu się to udało!
Wzburzone
morze,
Łajbą
miotało,
Maszty
zgruchotało,
Jedzenie
zabrało,
A
Jona opętało!
Piękny Jon jednak wciąż próbował,
Złupić jakiś statek!
I oto zobaczył łajbę piękną, niby dziewczę,
Złapał za swej włócznie drzewce!
Wzburzone morze,
Łajbą miotało,
Ludzi złamało,
Skarby wielkie zabrało,
A Jona opętało!
Jon z załogą swą, abordaż zaczął więc,
Lecz na pokładzie spotkał dziewczę cud!
I wtedy Piękny Jon nie chciał już łupić,
Chciał ów dziewczęciu wielki zamek kupić!
Wzburzone morze,
Łajbą miotało,
Dziewczę w gniewie odebrało,
Skarby wszelkie zabrało,
Załogę porwało,
I głowę Jona rozłupało.
No cóż, to była jedna z tych pieśni, które
znali naprawdę wszyscy, więc trudno się dziwić, że została zaśpiewana jako
pierwsza.
Widząc, że Kira jest jakaś dziwnie ponura,
zapytał:
- Czyżby coś się stało, siostrzyczko?
- Nie, ale martwię się Jerhem. – Sarge
uniósł pytająco brew. – Myślałam…
- O, to nowość – zauważył z przekąsem.
- … o tym co mówiłeś dziś rano. Że
musiałabym się pozbyć ich wszystkich.
- Na litość, Kira, chyba nie chcesz mi
powiedzieć, że poważnie rozważasz taki pomysł? – zapytał na pozór żartobliwie,
ale pytał jak najbardziej poważnie.
- Nie, nie – odpowiedziała, kręcąc głową. –
Chodzi mi o to, że mam wrażenie… Wydaje mi się…
- Co ci się wydaje, kochana siostrzyczko?
- Że Jerh coś zrobi. Coś, co niekoniecznie
będzie dla nas korzystne.
- Głównie dla ciebie – sprostował. – Wiesz
może, czym jeszcze się różnimy, poza tą wspaniałą i okazałą naroślą na twojej
klatce piersiowej? – Tym razem to ona uniosła brew w pytajnym geście. – Ja mam
lojalność moich ludzi. Czy możesz to samo powiedzieć o sobie?
- Ty masz niecałą setkę ludzi… - zaczęła.
- Przy sobie – przypomniał. – U Stavrosa mam
jakieś dwa tysiące, a u Rothera jeszcze dziesięć. – Zrobił pauzę i przypomniał
sobie o jeszcze jednym. – Ach, no i nie zapominajmy o kolejnych pięciu
tysiącach w pałacu zhara.
- To daje jakieś siedemnaście tysięcy –
zauważyła. – A ja mam około stu.
- Jednak jest w tym jedna, spora różnica,
droga siostrzyczko.
- Jaka?
- Jeśli ja wskoczę w ogień, moje
siedemnaście tysięcy wskoczy w ogień za mną, z pieśnią chwalącą me imię na
ustach. Jeśli ty wskoczysz w ogień, okrzykną cię demonem i doleją oliwy, byś
szybciej spłonęła.
- Skąd możesz to wiedzieć? – spytała nieco
zbita z tropu.
- To są mężczyźni. – Wskazał ruchem dłoni
zgromadzonych. – Wszyscy, co do jednego. Dla mężczyzny upokorzeniem jest, by
dowodziła nim kobieta. Jeśli choć jeden raz powinie ci się noga, to gwarantuję,
że nawet pomimo moich wpływów, nawet pomimo przychylności zhara, nawet pomimo
rzekomych stu tysięcy suan stojących za tobą murem, skończysz jako trup, i to
szybciej, niż byś tego chciała.
Komentarz mógłby być wcześniej, gdyby nie ten durny laptop -.-
OdpowiedzUsuńMoje dzisiejsze wywody będą krótkie, albowiem jestem wkurzona na wyżej opisywanego -.-
Ale to krótkie O.O Aż szukam paczał pod biurkiem. xD
Chodzi ci o te trupy na początku? A idź... xP
Nie, wydaje ci się. xP
U, skoro pojojczałam, to teraz mogę się wypowiedzieć bardziej na temat fabuły...
"lub nawet fragment ciała mógł na niego spaść, gdy wjeżdżał do zamku." - padłam. xD (postaram się ograniczać brzydkie słówka xD)
Nie ma to jak spoliczkować dwa razy. :D
"- Można spokojnie powiedzieć, że źle – stwierdziłO ciężko i opadła z powrotem na tron." - od kiedy płeć żeńska jest nijaka? xDD (wiem, że to masło maślane xP)
Łby imbecylów na palach. xDDD Hahaha. xDD
Takie to już rodzeństwa są - identyczne, poza tym, że siostra ma cycki, a brat dopiero później, jak przytyje, bo mu się nie będzie chciało dupy ruszyć. :P
Przed "lub" stawia się przecinek? O.o (nie mów, żebym sprawdzała w google, bo przez zajebisty laptop mamusi nowa karta będzie mi się otwierać ponad pięć minut -.-) Jeżeli się nie stawia, to masz błąd interpunkcyjny. xD Wiem, że się czepiam, ale tobie się to nie zdarza, więc musiałam. xD
No ale to jest generalnie bez sensu (ale na pewno coś źle przeczytałam xD) - skoro nie trzeba było pić, aby się upić, to co z tego, że Kira nie tknęła kielicha? Wystarczyło, że się napcha ziemniaków (na przykład). xDD Ale zapewne źle rozumuję, toteż spoko. xD
Fajna piosenka. xDD Naprawdę. xD
"Myślałam…
- O, to nowość – zauważyłem z przekąsem." - ehhhh :P
Hahahaha, biedna Kira. :D Na pewno prędzej czy później będzie trupem. :D Och, bracia zawsze umieją pocieszyć. :D
No ale w sumie to prawda. Mężczyźni nienawidzą, gdy kobieta się rządzi... Ale oni to mogą, nie? xDD Wkur*********** to jest. xD
Nie mam siły na dłuższy koment, a poza tym jestem tak wkurzona na tego neta... ;_; pewnie odłączą mnie od świata do 01.01 ;___; To jest tak smutne. :<
Dobra, koniec. xD
Zdrowia,
Ala ;***
a i zmień może strefę czasową? xD
Usuń*łach, ale ta czcionka wali po paczałach O.O Znowu mi wypadły xD*
Ekhm, nie chce mi się logować, ale to ja, znaczy RR xd
OdpowiedzUsuńMo więc rozdział sympatyczny, bardzo. Piosenka jest spoko :D
Czyli Sarge ma jeszcze brata.. uroczo. Czarnego, czy białego?
Nic więcej nie wykrzeszę póki co. Wybacz.
Uuu, medżik xd
UsuńNo ba, braciak czarny xdddd Familia Freyów xddd
Wybaczam xD