Spis bohaterów, rodów, Rodzin i innych takich drobnostek już w drodze. Z czasem u mnie krucho, ale przy odrobinie cierpliwości z waszej strony i chęci z mojej, przed końcem roku powinno się już pojawić cuś nie cuś ;)

czwartek, 10 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ XII

ROZDZIAŁ XII



Zza horyzontu zaczęła wyłaniać się złota tarcza słońca, powoli opromieniając drzewa, gościniec, a w końcu i wysokie mury Bearc Balla. Sarge wpatrywał się w dal, wsparty na blankach, mając nadzieję, że w pierwszych promieniach słońca nie ujrzy powiewającej chorągwi w barwach Kelgarów, lub Praytów, zbliżającej się ku fortecy. Gdy słońce oświetliło wszystko, co nie znajdowało się za horyzontem, suanin westchnął z ulgą. Mimo, że miał świetny wzrok, obawiał się, że ciemności pomogły wrogowi ukryć swoje wojska na tyle zmyślnie, by ich nie wypatrzył; w dzień, niezależnie od okoliczności, nie byłoby to możliwe. Zapowiadał się kolejny dzień nerwowego oczekiwania.
Od jego przybycia do Bearc Balla minęło pięć dni. Pięć dni spędzonych w pełnym napięcia oczekiwaniu i krzątaninie.
Raporty przyniesione przez wywiadowców stawały się niepokojące – w sąsiednich lennach panuje poruszenie, mobilizuje się wojska, przegrupowuje siły. Nic, tylko wypatrywać ataku, co najmniej z dwóch stron.
Oczywiście zostały powzięte środki ostrożności.
Kira wysłała kilkanaście drużyn grabieżców, każda licząca sobie stu pięćdziesięciu żołnierzy, mających za zadanie zebrać z okolicznych wsi tak dużo zapasów, jak to tylko możliwe, następnie je spalić i wrócić. Cały cykl powtórzył się już kilka razy i teraz okolice fortecy Wendów stały się praktycznie wyludnione, jeśli nie liczyć wojsk Imperium.
W twierdzy pozostała jedynie skromna, jak na ilość przywiedzionych przez Kirę wojowników, liczba, jakieś dwa tysiące. Reszta wycofała się za Snowstone. Nawet ta resztka, która pozostała, ledwo mieściła się w obrębie murów; a co dopiero sto tysięcy! Pomimo tego, że siły wroga zdecydowanie będą o wiele liczniejsze, to na niewiele im się to zda, gdyż mury były nie tylko wysokie, ale także i grube, a jedno spojrzenie na bramę wystarczyło, by stwierdzić, że potrzeba będzie naprawdę potężnego tarana, by ją rozbić. Ponadto, zhar przydzielił Kirze pięciu potężnych magów, przez gawiedź nazwanych mianem fulgirantów(było to połączenie słów fulga i ranc, oznaczających błyskawicę oraz twórcę. Można to było więc odczytywać jako „błyskotwórca”, lub „twórca błyskawic”.), którzy mieli wspomagać ją radą, a w razie konieczności, swoimi czarami. Dwóch z nich pozostało w Bearc Balla, by podczas szturmu jak najbardziej uprzykrzyć życie szturmującym.
Pierwszy z nich, starszy, nazywał się Deagon Antearis (aczkolwiek, jako czarodziej, wyzbył się rodowego nazwiska). Jak większość szlachetnie urodzonych suan, miał jednolitą sierść, w jego przypadku złotobrązową. Głowę miał lwią, aczkolwiek grzywa ją okalająca była okrutnie przerzedzona. Jak większość suan, garbił się, przez co wydawał się niższy, niż był w rzeczywistości(a w rzeczywistości sięgał Sarge’owi do nosa). Wywodził się z rodziny panującej jedną z najważniejszych prowincji na zachodzie kraju, położonej niemalże przy Górach Obeira, oddzielających Imperium od Królestwa Aerdenu. Dom Antearisów sygnowała się granatowym krzyżem na białym polu. Od wielu pokoleń nosili tytuł Zwierzchników Wschodnich Prowincji, który to otrzymali w podzięce od ówczesnego zhara w podzięce za wielkie zasługi na płaszczyźnie rozwijania sztuki magicznej. Odkryli możliwość manipulowania pogodą, przydatność wielu ziół, tak w medycynie, jak w trucicielstwie, a także kontrolowania umysłów, co okazało się wielce przydatne, zwłaszcza w czas wojny. Aerden pod tym względem ustępował Imperium całkowicie. W Cathair Oir istniała oczywiście niezależna gildia zrzeszająca magów. Jednak faernowie rzadko korzystali z ich usług.
Kolejny czarnoksiężnik zwał się Ingvar Plutten. Podczas Kampanii Letniej zyskał sobie przydomek „Podpalacz”, co brało się z jego zamiłowania do ognia i używania zaklęć z nim związanych. Podobno podczas pewnej bitwy spalił tysiąc żołnierzy Aerdenu, choć przy okazji skrytobójca wroga ciężko go zranił, przez co musiał na pewien czas zrezygnować z walki. W tym czasie, a także później, był doradcą zhara. Jak u wszystkich magów, proces starzenia się Ingvara został bardzo spowolniony, praktycznie zastopowany, co sprawiało, że mimo ciężary wielu przeżytych lat, wyglądał wciąż bardzo młodo. Według Deagona skończył niedawno dwieście siedemnaście lat. Pluttenowie władali największą prowincją na zachodzie Imperium, graniczącej w barbarzyńskimi plemionami faernów. Co ciekawe, owi barbarzyńcy upodobali sobie prowincję Pluttenów, nie tylko ze względu na obecność wielkich pokładów złota, ale także architekturę kolosalnych zamków, którą usilnie próbowali skopiować, jak dotąd z marnymi skutkami. Jeśli chodzi o wygląd, Ingvar mógł chełpić się całkowicie czarnym futrem, które było, nawet wśród suan, rzadkością. Podobnie jak Sarge, miał głowę pumy i wyróżniał się wzrostem.
Dowódca Czarnej Gwardii zszedł z murów na dziedziniec i skierował się w stronę stołpu zbudowanego na planie prostokąta, wystrzelającego w górę niczym pionowe urwisko. Cholernie dobrze umocnione urwisko. W środku mogło się spokojnie mieścić do trzech setek ludzi w pełnym rynsztunku. Do tego, patrząc na grubość murów i skrupulatność, z jaką zostały wzniesione, można było mieć nadzieję, że nieprędko zostaną zburzone przez nawet największe machiny.
Tam, gdzie jeszcze nie tak dawno odbyła się uczta, gdzie stały beczki wina i kraby, teraz znajdował się jedynie długi, solidny stół z rozłożonymi nań mapami. Nad nim pochylali się dwaj czarodzieje, Kira, a także, o dziwo, Jerh, którego siostra Sarge’a postanowiła zatrzymać przy sobie. Był to albo objaw nazbyt dużej podejrzliwości, albo dużej rozwagi – bowiem, co by o Jerhrze nie mówić, był świetnym dowódcą polowym, a jeśli bitwa pójdzie po myśli Kiry, może się okazać, że kapitan zacznie darzyć pewną dozą szacunku swoją przełożoną.
- Coś nowego? – spytała Kira, nie podnosząc na brata wzroku.
- Niespecjalnie. – Wzruszył teatralnie ramionami. – Cisza jak makiem zasiał.
- Nie podoba mi się to – rzekł Deagon ponuro. – Mogą coś szykować.
- Tak. – Sarge skinął głową. – Albo coś ich zatrzymało. Most się zawalił, Lord złamał sobie nogę podczas przemarszu, spadł z konia i rozbił sobie łeb, chorąży się zbuntował, baron się nie spieszy z zebraniem wojsk… możliwości jest dużo, ale żadnej nie możemy potwierdzić, przynajmniej dopóki nie wrócą zwiadowcy z nowymi raportami.
- Nie znoszę biernego czekania – mruknęła Kira. Sarge wyszczerzył się w uśmiechu.
- Nigdy za nim specjalnie nie przepadałaś – stwierdził. – Ale jako dowódca powinnaś była wiedzieć, że cierpliwość zawsze popłaca. No przynajmniej na ogół – dodał po chwili. Siostra spiorunowała go wzrokiem. – Dalej uważam, że powinniśmy na nich czekać, niezależnie od tego, co planują faernowie. Zresztą, nawet jeśli wymyślą jakiś zmyślny podstęp, to nadal mamy przy sobie dwóch potężnych magów, prawda? – Skierował wzrok ku milczącemu do tej pory Ingvarowi.
- Daruj sobie złośliwości – wysyczał wysoki czarnoksiężnik. – Tak, możemy im uprzykrzyć życie na wiele sposobów, ale nawet mag nie pokona całej armii w pojedynkę. I nie, dwóch też nie – dodał, widząc, że Sarge przygotowuje się do zadania pytania. – Możemy na nich zrzucić deszcz ognia, zesłać omamy, sporządzić łatwopalne substancje, które rozlejemy pod murami, jeśli starczy nam czasu, zasnuć mgłą całą okolicę, ukryć przed wzrokiem nieprzyjaciela naszych wojowników… Jeśli tylko sytuacja będzie od nas tego wymagać.
- Co o tym sądzisz? – spytała brata Kira.
- Niektóre z tych rzeczy na pewno będą przydatne podczas bitwy. Ile zajęłoby wam przygotowanie wystarczającej ilości tej łatwopalnej substancji…
- My wolimy określenie „światło Aweina”.
- Tak więc… Ile zajęłoby wam przygotowanie wystarczającej ilości tego… światła, by można nim było otoczyć całą twierdzę?
- Zależy, czy na zamku znajdziemy potrzebne ingredienty.
- Ale załóżmy, że są. Ile? – dopytywał się Sarge.
- Od dwóch do pięciu dni – stwierdził po chwili namysłu Deagon. – O ile oczywiście mielibyśmy na swoje rozkazy co najmniej pięćdziesiątkę ludzi.
- Jeśli znajdziecie składniki, przyjdźcie do mnie, a przydzielę wam potrzebną liczbę ludzi. Co z tym ukrywaniem nas przed wzrokiem faernów? Czy to trudne? I co musielibyśmy robić, żeby pozostać niewidzialnymi jak najdłużej?
- Cóż, jeden z nas musiałby znaleźć się w cichym i odizolowanym pomieszczeniu, najlepiej wieży, gdzie nikt nie mógłby mu przeszkadzać. Potem po prostu czarodziej wchodzi w trans i zaklęcie zaczyna działać. Tak długo, jak nic nie rozproszy jego uwagi, tak długo działać będzie zaklęcie. W skrócie – jeden z nas musiałby znaleźć się na szczycie stołpu i mieć całkowity spokój, tak długo, jak będziesz potrzebował utrzymać w ukryciu pozycje swoich ludzi. No i oczywiście, lepiej, żeby stali w miejscu. Musisz też mieć na uwadze, że po dłuższym utrzymywaniu zaklęcie działającego na taką skalę nawet potężny mag może być niezwykle wyczerpany. Krew cieknąca z nosa i uszu nie jest niczym nadzwyczajnym w takim przypadku, omdlenia także.
- Ale możecie to zrobić? – zapytał rzeczowo Sarge.
- Tak.
- Świetnie. Deszcz ognia?
Ingvar mógłby przysiąc, że w chwili wypowiadania tych słów, na twarzy Sarge’a przez ułamek sekundy pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Nic wielkiego. Stanę na murach, rozejrzę się po okolicy i usmażę ich dupska.
- Żadnego krwawienia, żadnych omdleń lub innych efektów ubocznych?
- Oczywiście, że są – powiedział Plutten. – Po bitwie, lub w chwili, gdy siły mnie opuszczą, nie będę mógł ustać na nogach o własnych siłach, przez kilka dni pewnie nie wstanę z łóżka, o ile mój organizm przetrwa taki wysiłek. Niemniej jednak, uprzedzając twe pytanie, tak, zrobię to.
Mogło się wydać, że Sarge jest rozczarowany.
- Czyli gorące powitanie nasi przyjaciele mają zapewnione – stwierdził. – Teraz musimy solidnie zastanowić się nad rozstawieniem wojsk na murach i ogólnie w zamku.
Teraz głos zabrała Kira.
- Z zachodu w zasadzie nic nam nie grozi, niemniej jednak proponuję, bo znalazł się tam choćby nieliczny oddział, który mógłby nas zaalarmować o ewentualnym ataku z tamtej strony. – Pozostali skinęli głowami z aprobatą. – Pozostałe mury obsadzimy łucznikami i zbrojnymi. Łucznicy będą zasypywać wroga strzałami od chwili, gdy znajdzie się on w ich zasięgu. Mam nadzieję, że nie dotrą do murów zbyt szybko – mruknęła ponuro. – W tym samym czasie można by zrzucić deszcz ognia na tyły, lub, lepiej, środek ich sił, o ile to oczywiście wykonalne. – Spojrzała pytająco na Ingvara.
- Jak najbardziej.
- Świetnie. Gdy znajdą się pod murami, podpalimy światło Awenina. – Kira spojrzała z wyższością na brata, wiedząc, że on tej nazwy nie zapamiętał. Cóż, w tym jednym była od niego lepsza.
- O ile uda się je wytworzyć – przypomniał trzeźwo Sarge. – Kontynuuj – ponaglił ją, widząc, że chce zacząć kłótnię.
- Oczywiście. O ile nie zbudują ogromnych drabin, lub wież oblężniczych, można się spodziewać, że przypuszczą atak na bramę…
- Albo znajdą sposób, by przedrzeć się przez mury, niekoniecznie górą – zauważył trzeźwo Sarge. – Mogą zbudować katapulty, zrobić podkopy… Opcji jest dość sporo. Lepiej zawsze zakładać najgorszy scenariusz.
- Właśnie dlatego, mury na całej długości będą obstawione, prawda? – Prychnęła pogardliwie.
- Chyba nie rozumiesz, co miałem na myśli, siostrzyczko – powiedział. – Miałem na myśli to, że znajdą sposób, by mury zburzyć. – Popatrzył kątem oka na Ingmara i Dragona. – Mogą to zrobić, czyż nie?
- Oczywiście. Jeśli tylko znajdą słaby punkt.
- Ja już go znalazłem – powiedział. – A oni muszą wiedzieć, gdzie on się znajduje. Jeden krótki fragment mury, może dwadzieścia, czy trzydzieści jardów został kiedyś zburzony i wzniesiony na nowo, jednak nie z takim mistrzostwem, jak wcześniej. Wystarczająco silny ostrzał z katapult i runie. A potem to już tylko kwestia czasu, jak uporają się z nami w środku, bo z pewnością będzie ich co najmniej cztery razy tyle, co nas. Przy dobrych wiatrach. Chyba, że obrócimy tą słabość na naszą korzyść. Kawaleria nie przedrze się przez gruzy, to daje nam jakąś nadzieję, że impet uderzenia nas nie zmiecie. Ogień podpalimy, kiedy znajdę się przy wyłomie, to da nam dodatkową chwilę czasu. A kiedy już uda im się przedrzeć…
- Co nie stanie się szybko – wtrącił Deagon.
- … będzie na nich czekać oddział włóczników, zbrojnych i strzelców, których zobaczą, jak mniemam, dopiero po dłuższej chwili, zastanawiając się, co kładzie pokotem ich towarzyszy, mam rację?
- Całkowitą.
- Na szczycie murów, w miejscu, gdzie kończy się ten felerny odcinek, ustawimy kosze pełne kamieni, oszczepów, a także kilka kubłów z tym waszym światłem. Gdy przez wyłom przedrze się już niebezpieczna ilość wrogów, wylejemy na je przejście, a potem podpalimy, zamykając ich w potrzasku. Oczywiście, trzeba liczyć się z tym, że w międzyczasie będziemy pod stałym ostrzałem z ich strony. Nie pozostaniemy dłużni. Nawet, jeśli wygrają, to zwycięstwa tanio nie okupią.
- Zapominasz o ważnej części planu…
- Z którą nikogo nie zapoznałaś – dokończył za Kirę brat.
Zrobiła minę niewiniątka.
- Możliwe. W każdym bądź razie, zrobię to teraz. W obrębie zewnętrznych murów jest małe, podziemne przejście, o którym nikt nie wie. A nie wie, bo zostało wykopane jakieś dwa, czy trzy dni temu, podczas wymarszu wojsk. Jest na tyle duże, by przecisnął się przez nie jeden suanin. I to jest jego rola. Na początku bitwy wyślemy do Snowroad człowieka, który przekaże naszym, jak będzie wyglądać sygnał do ataku. Na faernów spadnie z dwóch stron konnica Imperium.
- A o jakim znaku mowa? – zapytał Deagon, choć było to pytanie retoryczne.
- Jakimś widowiskowym i takim, którego nie można z niczym pomylić. Zdołacie stworzyć coś takiego?
Magowie popatrzyli po sobie i skinęli głowami.
- Świetnie. Coś jeszcze?
- Świta dla Mistrza Ingvara, na wypadek, gdyby zabrakło mu sił. Bez urazy, ale z tego co mówiłeś, sądzę, że możesz zasłabnąć w czasie bitwy, a normalnym żołnierzom będą inne rzeczy w głowie niż wynoszenie cię z pola bitwy.
- Rozumiem jak najbardziej.
- Mistrzu Deagonie – zwrócił się do drugiego czarnoksiężnika – czy będziesz potrzebował jakiejś ochrony?
- Nie, myślę, że w stołpie będę bezpieczny.
- Pysznie. W takim razie, jeśli nikt nie ma już żadnych cennych uwag, proponuję, byśmy zaczęli…
W tym momencie drzwi komnaty się otwarły, a do sali wszedł przygarbiony, wyraźnie zmęczony suanin. Futro miał posklejane błotem, a psią głowę owiązaną przesiąkniętym krwią materiałem, trzymał się za prawy bok i wyraźnie chwiał na nogach. Sarge podszedł do niego i wsparł go ramieniem, a ten rzucił mu dziękujące spojrzenie. Posadził rannego na ławie pod ścianą i podał mu bukłak z winem, zaś przybysz łapczywie wypił wszystko do ostatniej kropli.
- Idą tu… - wyszeptał. – Idą.
- Skąd? Ilu?
- Z północy. Mieli złoto-czarne chorągwie…
- Kelgarowie… - mruknął Sarge. – Ilu? Gdzie są?
- Jakieś dziesięć, piętnaście tysięcy. Doszli już pod Kaonwe. Będą tu za cztery dni.
Sarge poklepał rannego po ramieniu i powiedział do przechodzących obok suan:
- Co tak stoicie? Znajdźcie mu jakieś łóżku i dopilnujcie, by niczego mu nie zabrakło. Przyniósł nam kluczowe informacje.
Gdy zniknęli, Kira zapytała:
- I co teraz robimy?

- Jak to: „co robimy”? – Uśmiechnął się rozbrajająco. – To, co zawsze, siostrzyczko. Czekamy.


10 komentarzy:

  1. Osz ty. Chyba lepszy z rozdziałów. I nawet nie było tyle rażących błędów xd

    Maaagiaaaa.

    Krew z nosa i uszu zawsze spoko xd

    Kira mnie rozpieprza, kurde.. Świetna jest.

    Będzie jatka że heeeejjjj! (geeejjjjj!)

    Bardzo ładnie napisane. Wciąga.

    Maaagiaaaa.

    -RR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było błędów dużo? ;-;-;-;; Chory chyba jestem xD

      Kabum ;-;

      No ba :D

      Serio? xD

      Gei! ;-;

      I fajno :dd

      Kabum ;-;

      Usuń
  2. Kurde, wybacz, ze dopiero teraz, ale zapomnialam totalnie o tym blogu. xD Weź mi wysyłaj jakieś powiadomienia czy coś, bo takie ułomne jednostki jak ja same sobie nie poradzą. ;_;
    Krótki wpis, przyznajmy szczerze, aczkolwiek i tak się miło czytało, jak zwykle zresztą. xD
    Kirę, podobnie jak RR, uwielbiam. xD Nie no, ja ją ubóstwiam. xD Proszę, niech będzie jej więcej. *-* Zapamiętała! xD Chwila, to teraz ja sobie spróbuję przypomnieć… Awinga? Coś tam Awinga chyba… *ogarnia się*
    Nie sądzę, aby znaleźli słaby punkt muru. xD Choć, pewnie to widać, nie? W sensie, że stara cegła i nowsza w pewnym momencie jest… to widać przeważnie. :P Bo w końcu trzeba znać piętę achillesową przeciwnika, prawda? xD Toteż uważam, że raczej znajdą.
    A jak znajdą, to "plz", nie zabijaj Kiry ;_;. Ja się bardzo do niej przywiązałam. xD Niech sobie jeszcze pożyje. xD
    A mag zginie, ja wam to mówię. ._. Organizm jego tego nie ogarnie i padnie. Tfu, j*bnie. xD
    Było kilka literówek, ale nic nie szkodzi. .-.
    Nie piszę więcej, bo, jeden, wiem, że nie lubisz długich komentarzy, dwa, jest wcześnie i mój mózg się dopiero rozgrzewa, trzy, nie mam siły. ;_;
    Wpis bardzo mi siem spodobał. ._. :D
    Zdrowia w tą Wielkanoc, bo wirusy latają w powietrzu. ._. I wesołego święcenia, bo to bardzo zajmujące zajęcie, no kurde, to wciąga jak ruchome piaski. xD
    Pozdrawiaaam,
    Ala xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. topsze ;___; Właśnie zakupiłaś prenumeratę spamu ;___;
      Jak się pisze całość na dzień przed wrzuceniem to tak jest xDD
      Trochę sobie dziewczyna pohasa, nie martw się xD Szczerze, to sam tej nazwy nie pamiętam xD
      Jak mają kurwa nie znaleźć, jak wiedzą, gdzie on jest? xD PRzeciesz to jest samek ih sojużniga ;_; Muszom wiedzieć ;_; Znajdom i wyjebiom w pizdu xD Jak w tym, no, kurwa... Czymś na pewno ;_;
      Spokojnie, Kira ma przed sobą jeszcze trochę czasu xD Kurdełę, nieźle, po dwóch rozdziałąch xD
      Kurwa, ze ścian go bedom zbierać bo mu magiczna dynie pierdolnie w łęb ;_____;
      Ja uwielbaim przecież twoje długie i piękne kurwa komentarze xD Nie daj się oszukać xD
      I wzajemnie .____. Uważajcie na kosiarki ;__; One chcą was zajebać swoimi kutasiarskimi sznurkami! ;_____; Źle im z przeciwmgielnych patrzy! ;___________; Święcenia kurwa wymiata xddd Ale kiedy to jest? xD
      Zdróweczka,
      Max xD

      Usuń
    2. Ciasto w piekarniku (w końcu, dwa razy nie wyszedł, dopiero za trzecim ;-; Byle ten się nie spalił tak jak jego poprzednik xD), więc mogę sobie pozwolić na usadzenie tyłka na krześle. ;D
      i dobrze.xD Cieszę się. xD
      Lubisz sobie tak wszystko na ostatnią chwilę zostawiać, prawda? :3
      :DD To świetnie. xD Ale jak będzie fragment z jej śmiercią, to ostrzeż, nie chcę tego czytać. ;-; Resztę przeczytam - wszystko i wszystkie inne zgony. xD
      Tak to jest, jak się bzdury wymyśla. xP
      Nie rób ze mnie jeszcze większej idiotki. xD Chodziło mi o ten "słaby punkt" muru, a nie cały zamek. .__. A Sarge to przeżyje? *nie odpowiadaj xd*
      Ja ją uwielbiam. .__.
      Awww *-* xD
      Na pewno :* :P
      Już o nich rozmawialiśmy. xD Ale fakt, ostrzeż wszystkich xD To niebezpieczne ;_;
      rano chyba było. xD
      Przyda się na przyszłość. xD
      Ala (chyba xD)
      PS Upiekło się *-*

      Usuń
    3. Jestem z ciebie dumny, Alicjo xDD
      Kto nie lubi zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę? :D *nie odpowiadaj, naprawdę xddd*
      Kurwa, miłość xD Miłość od pierwszego wejrzenia ;____; Takie rzeczy tylko w erze xd
      Ale że mua? ;___;
      Ale ja wiem, że tobie o ten fragmencik chodziło xD też nie rób ze mnie idioty, okej? xD
      Widać xD
      TO będzie takie piękne ;__; Aż w TVP Trwam to puszczo ;__;
      A wątpisz? :*
      To moja nowa życiowa misja! ;____; Ostrzegać ludziów przed złowieszczymi kosiarkami! xD
      Nieee, u nas było o 15 xddd
      A jakże xdd
      Max (Chyba? xD)
      PS Duma mnie kurwa rozpiera xD Są dwa rodzaje chemicznych cytrynek? ._. Bo jak nie, to ciacho się nie udało xD

      Usuń
  3. Herbata zrobiona, można komentować.
    Przywitam się może, bo piszę z Anonima… Jestem Monia i nawet widać mnie w obserwatorach na tym blogu - z Anonima piszę, bowiem coś się nie chce zalogować na konto. :-// Jak zwykle coś się zepsuło. Obiecuję jednak jak najszybciej komentować z konta Google+.
    Ja czytam twoje twory na bieżąco (tak jak moja znajoma - blog się jej bardzo podoba, ale niestety nie komentuje, bo internet nie pozwala jej na to. :-// Może kiedyś się uda jej), ale z komentowaniem gorzej… :--//
    Kiry nie lubię tak jak dziewczyny powyżej, nic ciekawego w niej nie widzę - taka nijaka, wredna baba. Nie przepadam za jej postacią… zaś jej brat jest genialny. Twoje postacie są jakieś takie… nietypowe, ciekawe… a to sprawia, że czyta się je jeszcze lepiej… :)) A wciąga i to bardzo. ^^
    Czuję, że będzie rozpie*ucha tu niedługo… i to taka ostra… hm. Zapewne będzie ciekawie. ^.^
    Maga mi szkoda, taki miły, a umrze. :(( A może on wcale nie chce im pomóc? :oo
    Smutne te wizje są. ;((
    Świetny, epicki, jeden z najlepszych rozdziałów. Sama nie wiem, czemu. Ale wciąga. Wybitnie wciąga.
    M

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czo o ten Gugel... ;_____;
      Są i takie sytuacje ;_;
      Nie można mieć wszystkiego, jak mawiają xd Jednym taka Kira podejdzie, a innym niespecjalnie xD No cóż, staram się, by był pełen wachlarz różnorodnych charakterków xD
      Oj będzie :D
      Ale że od razu umrze? ;_____;
      Smuteczek xd
      I prawilnie :D

      Usuń
  4. Kiedy będą te spisy rodów?! -.-'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Pewnie w wakacje, najszybciej xD Teraz mam co chwiila jakieś testy i inne gówna, że ledwo z notkami wyrabiam, to na spisy żadne ochoty najmniejszej nie mam xdd

      Usuń